Pasek

Chronica Genusmuto Logo

Chronica Genusmuto Logo

niedziela, 17 września 2017

Rozdział XIV

Kochane dzieci! W dzisiejszym rozdziale tak od połowy proszę zamknąć oczy. Serdecznie dziękuję.
----------------------------------------------------------
- A ta? - spytałem, okręcając się na pięcie przed lustrem w przymierzalni. Miałem na sobie dość obcisłą bluzkę z odkrytymi ramionami i piękną, czerwoną różą wymalowaną niemal na całym boku czarnego, matowego materiału.
- Wygląda pan naprawdę szykownie - odpowiedziała usłużnie ekspedientka. Ale przecież nikt nie oczekiwał po niej obiektywnej opinii.
- Nigdy nie stonujesz, co? - westchnął Soujirou, jednak jego mina nie była już tak sceptyczna, jak słowa.
- Czyli źle to wygląda? - spytałem z miną niewiniątka.
- A tego, to już nie powiedziałem. Po prostu nie lubię się dzielić z innymi takimi widokami.
- No to biorę. I tamte też, dopisz to wszystko do rachunku i prześlij na adres karty - machnąłem nieco lekceważąco ręką na stosik ubrań. Już dawno nie miałem z kim zrobić sobie wypadu po ciuchy, więc bawiłem się jak dziecko. Zwłaszcza z Soujirou przyglądającym się mi cały czas. - A ty nic nie bierzesz, kotku? - spytałem, głaszcząc policzek mężczyzny.
- Agentka by mnie zabiła za to. Wiesz, kontrakty reklamowe i inne takie pierdoły - stwierdził, wzruszając ramionami. - Ale za dobrą kawę się nie pogniewam. Bo chyba znasz tu jakąś przyjemną kawiarnię, co? - spytał pojednawczo, zakładając mi kosmyk włosów za ucho.
- Myślałem, że wolisz coś mojego - stwierdziłem, udając obrażonego i przysunąłem telefon do podanego mi przez kobietę czytnika. Na urządzeniu mignęło zielone światełko i sprzedawczyni kiwnęła mi krótko głową. Zerknąłem na wyświetlacz komórki i wyłączyłem aplikację bankową po przelotnym sprawdzeniu, czy wszystko dobrze się zaksięgowało. - No, ale skoro tak, to możemy iść.
- Och, daj spokój, Hei. Nie chciałem cię odciągać od ciekawszych zajęć w domu. To gdzie idziemy? - spytał pojednawczo gdy wyszliśmy ze sklepu, a ja tylko westchnąłem. Wciąż nie mogłem wyjść z podziwu, że tak otwarcie ze mną flirtuje w miejscu publicznym.
- Może księgarnia? Słyszałem, że ostatnio Kirino wydała coś nowego i nie miałem jeszcze okazji zahaczyć o żaden sklep - przygryzłem lekko język, unosząc oczy do góry w figlarnym geście. Soujirou popatrzył na mnie nieco zaskoczony. <<Natsuo Kirino - japońska pisarka horrorów i kryminałów; przyp. aut.>>
- Czytasz Kirino?
- Tak jakoś wyszło przez przypadek, a potem zrobił się z tego już nawyk - wzruszyłem ramionami. - A co, to aż takie dziw… Poczekaj tu chwilę - przerwałem, gdy zauważyłem na wystawie jubilerskiej Zenitha. Wyobraźnia od razu podsunęła mi obraz szczupłego nadgarstka Soujirou oplecionego czarnym, stylowym zegarkiem.
Wszedłem z uśmiechem do sklepu i już po chwili miałem w ręce czarne, gustowne pudełeczko z moim prezentem. Zegarek był zadziwiająco tani jak na tak dobrego Zenitha, co nie zmieniało faktu, że zapłaciłem za niego więcej niż za wszystkie ubrania w ostatnim miesiącu. Nie, żeby był to wielki powód do zmartwień nad stanem konta, którego prawdopodobnie nie byłyby w stanie wyczyścić dwa pokolenia wprzód.
- Lipin - stwierdziłem, wyciągając rękę z położonym na niej pudełkiem tuż przed twarzą przyglądającego się ludziom poniżej Soujirou. Sam nie wiedziałem, dlaczego nie mogło mi przejść zwykłe, japońskie „prezent”. Mężczyzna popatrzył zdziwiony na pakunek, a potem na mnie.
- Co to? - spytał, odbierając ode mnie podarek.
- Otwórz, to zobaczysz - odparłem luźno, wsuwając dłonie w kieszenie. - Mam nadzieję, że nie za luźny - dodałem, zgarniając sobie włosy na prawe ramię. Oczy Soujirou rozszerzyły się nieco, gdy zobaczył zawartość pudełka. Jako aktor musiał doskonale znać markę, a wyraz jego twarzy mówił sam za siebie.
- Hei, zgłupiałeś? Przecież on musiał kosztować fortunę! - powiedział w końcu, zamykając i oddając mi pudełko po chwili wahania. Dlaczego ja do tej pory nie wpadłem na pomysł bawienia się z młodszymi, mniej forsiastymi mężczyznami…
- Nie patrz tak na mnie, ja mam stanowczo za wąski nadgarstek na męskie zegarki. Po prostu go weź i tyle. Kupiłem, znaczy się stać mnie - stwierdziłem z uśmiechem, opierając się biodrami o barierkę chroniącą przed spadnięciem dwa pietra niżej. - Nie wiesz, że niegrzecznie jest oddawać prezenty? - dodałem po chwili, widząc niezadowoloną minę mężczyzny. Ten tylko westchnął w odpowiedzi. Podszedłem do aktora i wyciągnąłem zegarek z opakowania, po czym sięgnąłem do jego lewej ręki i zapiąłem mu go. Pasował idealnie. Srebrzyście białe akcenty zegarka podkreślały nieco opaloną skórę, a kwadratowa koperta świetnie pasowała do dość szczupłej dłoni o długich palcach. Gdy tylko upewniłem się, że zapięcie dobrze zaskoczyło, przyłożyłem sobie dłoń mężczyzny do ust i lekko pocałowałem.
- Pasuje idealnie - stwierdziłem niskim głosem. - Co ci się tu stało? - spytałem, gładząc kciuk Soujirou. Przez cały palec aż do połowy paznokcia ciągnęła się wąska blizna po rozcięciu.
- Mały wypadek za dzieciaka. Ale wolę o tym nie wspominać, bo się będziesz śmiać - stwierdził, odwracając na chwilę wzrok. Zaintrygowało mnie to, ale wolałem póki co odpuścić temat i poczekać na wygodniejszy moment.
- A co, poślizgnąłeś się na skórce od banana i wylądowałeś na kaktusie - zażartowałem, robiąc krok w tył. - To co, kolacja ze śniadankiem, czy masz jeszcze jakieś życzenia? - Soujirou skrzywił się przez chwilę słysząc tę aluzję. Dobrze widziałem, że walczył sam ze sobą i swoim przyzwyczajeniem do związków z kobietami. Był uroczy.
Przeszliśmy do samochodu Soujirou na podziemnym parkingu. Kątem oka widziałem, że mężczyzna co chwilę przygląda się zegarkowi i przejeżdża po jego tarczy palcami drugiej ręki.
Mitsubishi wydało z siebie odgłos przypominający pomruk lamparta, gdy aktor przekręcił kluczyki w stacyjce.
- Długo już jeździsz? - spytałem, chcąc zapełnić dziurę w ciszy. Nie przepadałem za milczeniem w towarzystwie mężczyzny, z którym miałem się przespać.
- Kilka lat, ale niezbyt często. Nawet nie wiesz, ile się nasłuchałem, że powinienem poszukać szofera, bo tak łatwo o wypadek. Przecież co drugi kierowca to pirat drogowy, w dodatku pijany lub naćpany - prychnął z sarkazmem, a ja zachichotałem. Jakbym słyszał Zu narzekającego na „tego chuja, co nawet znaków porządnie się nie nauczył, a prawo jazdy dostał robiąc laskę instruktorowi”. Tylko bardziej elegancko.
- Ale ty niżej trzymasz prawą nogę - stwierdziłem luźno, a Soujirou zerknął na mnie znad kierownicy zdziwiony. - W sumie po Raid Tokyo z Zu wszyscy jeżdżą spokojnie - dodałem po chwili ze śmiechem.
- Możesz przestać? - spytał Soujirou, a ja, nie wiedzieć czemu, wyczułem w jego głosie jakąś twardą nutę irytacji. - Zawsze mówisz tylko o tym mężczyźnie i porównujesz mnie do niego. Może chciałbyś się zamienić?
- Czyżbyś był zazdrosny? - spytałem ze śmiechem. W życiu bym nie pomyślał, że Soujirou może odebrać moje słowa w ten sposób. - Nie martw się, Zu jest ostatnią osobą, o której myślałbym w ten sposób. Zjeżdżaj w lewo, na parkingu powinny być jakieś wolne miejsca - dodałem po chwili ciszy. Aktor popatrzył na mnie niepewnie, ale wykonał polecenie.
Byliśmy na podziemnym placu pod Park Hyatt. Na szczęście zdążyłem jeszcze w Ginzie zadzwonić i zabookować pokój i kolację. Pamiętałem jeszcze za dzieciaka, jak ojciec zabierał tutaj raszpę. Twierdził wtedy, że mężczyzna z klasą powinien oferować miłości swojego życia jedynie rzeczy z najwyższej półki i takie, dzięki którym wszyscy dookoła będą jej zazdrościć samego faktu istnienia. <<Ginza - luksusowy region Tokio ze sklepami wysokiej klasy. Park Hyatt - jedna z najlepszych sieci hotelowych; przyp. aut.>>
Gdy tylko weszliśmy na hol główny, podszedł do nas starszy pracownik, skłonił się i oznajmił, że przygotowano już dla nas stolik. Nie wnikałem, skąd wiedział, kim jesteśmy. Może i nawet nie wiedział, a było to rutynową czynnością w hotelu. Niezwykle rzadko byłem stroną organizacyjną w tego typu spotkaniach, wolałem dać się rozpieszczać. Niemniej skłamałbym, mówiąc, że nie podobało mi się prowadzenie Soujirou do kolejnych luksusowych placówek.
Gdy tylko wjechaliśmy windą na odpowiednie piętro, miejsce portiera zajęła młoda kelnerka o nienagannej figurze wciśniętej w opinającą marynarkę i wąskie spodnie. Kobieta poprowadziła nas do ustronnej wnęki, niemal zupełnie osłoniętej przed resztą sali. Metaliczne, czarne ściany budowały przyjemny klimat, zwłaszcza w połączeniu z mahoniowym stołem i krzesłami o dość prostym, ale gustownym wyglądzie. Soujirou popatrzył na mnie nieco zdziwiony, ale byłem równie mocno zaskoczony sytuacją, co on.
- Proszę się rozsiąść i nie krępować. Pan Shiwataka kazał przekazać, że wszystko jest na koszt firmy, panie Guiye - stwierdziła z firmowym uśmiechem na twarzy, po czym otworzyła przede mną i Soujirou karty menu i odeszła.
- Nie wiedziałem, że jesteś aż taką szychą - stwierdził Soujirou, rozglądając się nieco dookoła.
- No ja właśnie też nie - mruknąłem. Coś mi tu nie pasowało, ale przecież… do cholery, Sztylety nie szukałyby mnie aż tutaj! Wszystko wydawało się aż nazbyt podejrzane. Z drugiej strony, nikt nie był na tyle głupi, by myśleć, że można mnie otruć, a atak fizyczny był bezsensowny ze względu na ilość potencjalnych świadków. Czemu w takim razie stałem się nagle VIPem i kto to wszystko sponsorował? Nie miałem pojęcia, ale ostatecznie mogłem się przecież zabawić na cudzy koszt. - Dasz radę załatwić na jutro transport? - spytałem, unosząc wymownie brew.
- Ojciec ma jutro na drugą zmianę, więc myślę, ze będzie mógł przyjechać - stwierdził po chwili i przejrzał kartę.

~~^.^~~

Byliśmy w hotelowym apartamencie na najwyższym, setnym piętrze. Pomieszczenie miało jakieś pięćdziesiąt metrów kwadratowych. Rozmiar lokum podkreślało dodatkowo dobrze dobrane optycznie wyposażenie - łoże królewskie z białymi, bawełnianymi poduszkami i czerwono-białą pościelą z motywem lecących żurawi. Na jego środku leżała obsypana płatkami róż taca z owiniętym w białą szmatkę winem Coche-Dury i dwoma kieliszkami o przydymianych nóżkach. Poza tym znajdował się tu jedynie stolik, dwie duże, nowoczesne lampy po obu stronach okna i nieosłonięta, szeroka wanna na wykafelkowanym wzniesieniu. Powoli w mojej głowie zaczynał już się układać plan dzisiejszej nocy.
- Mam nadzieję, że nie najadłeś się zbytnio - stwierdziłem, zerkając przez okno na rozmigotane tysiącem neonów nocne Tokio. Uwielbiałem apartamenty z wielkimi, wypełniającymi całą ścianę oknami na wysokich piętrach. Soujirou popatrzył na mnie nieco zdziwiony. - Nie mów mi, że zapomniałeś o deserze - stwierdziłem zalotnie, oblizując górną wargę. Podszedłem do mężczyzny i przytuliłem się do niego, wplatając palce między jego włosy.
- Oczywiście, że nie - wymruczał i pocałował mnie delikatnie w czoło. Wydawało mi się, że powoli stawał się coraz bardziej wyluzowany i pogodzony z myślą, że jestem mężczyzną.
- Napijesz się? - spytałem, stawiając tacę z winem na stoliku. Soujirou właśnie przyglądał się majestatycznym żurawiom namalowanym białym lakierem na grafitowoczarnych ścianach.
- W takim towarzystwie, zawsze - odpowiedział z uśmiechem. Skoro chce grać, to ja jak najbardziej w to wchodzę.
- Sugerujesz, że najlepiej mnie upić? - zachichotałem, podając mężczyźnie kieliszek i upijając nieco z drugiego. - To jak, byłeś już kiedyś z mężczyzną? - spytałem luźno.
- O-oczywiście, że nie - podobała mi się speszona mina aktora. Był wręcz naiwnie szczery.
- A z kobietą? - ciągnąłem wątek. Odstawiłem kieliszek na stolik za sobą i zsunąłem z ramion skajową kurtkę, w którą byłem do tej pory ubrany.
- Kilkoma - przyznał. Gdy nie doczekał się żadnej reakcji z mojej strony, podszedł i pogładził mój policzek. Niemal zamruczałem z przyjemności. - Ale z żadną na poważnie, nie musisz się martwić - wyszeptał mi do ucha. - A co z tobą?
- Naprawdę chcesz usłyszeć na głos odpowiedź? - spytałem, zażenowany odwracając wzrok. Nie chodziło nawet o to, że wstydziłem się swojej przeszłości. Po prostu wydawała się teraz ona taka… nie na miejscu.
- Chyba masz rację - westchnął Soujirou i objął mnie w pasie, jak gdyby chciał się upewnić, że mu nie ucieknę.
- Ale nigdy nie spotykałem się z dwoma mężczyznami na raz - stwierdziłem, wychylając się do Soujirou, by pocałować go przelotnie. - I nie zamierzam tego zwyczaju zmieniać - dodałem po chwili, gdy osunąłem swoją twarz od jego.
- Nie będę się z tym kłócił - Soujirou pogłaskał mój bok przez materiał bluzki. - Nie rozmawiajmy już więcej o tak nieprzyjemnych rzeczach, skoro są ciekawsze sprawy - dodał po chwili niskim tonem. Pogładził kciukiem mój policzek, a ja nie byłem w stanie powstrzymać się przed połaszeniem do jego dłoni niczym kot domagający się uwagi.
- Oczywiście - wymruczałem i położyłem dłoń na dłoni Soujirou. Naprawdę rzadko kiedy moja gra wstępna była aż tak delikatna i nieuchwytna. I stanowczo mi się to podobało. - Może masz ochotę na kąpiel po dzisiejszym dniu? - spytałem zalotnie, rozpinając guzik marynarki mężczyzny i kiwnąłem głową w stronę wanny. - Na pewno musisz być baaardzo zmęczony - dodałem mrukliwym tonem, zsuwając garnitur z ramion Soujirou.
- Nie mógłbym odmówić tak pięknej istocie - stwierdził i przeczesał moje włosy, po czym pocałował ich końcówki i odsunął się, by ściągnąć z siebie koszulkę. Gdy tylko odsłonił szczupły, ale dobrze umięśniony tors, oblizałem wargi z zadowolenia. Już dawno nie czułem takiego podniecenia zanim jeszcze cokolwiek zaczęło się dziać. Duszkiem wypiłem cały kieliszek wina i podążyłem za mężczyzną, po drodze zsuwając z siebie zapinaną jak qipao tunikę i wąskie spodnie. Stanąłem za Soujirou w samej bieliźnie i przytuliłem się do jego pleców. Jego ciało było przyjemnie ciepłe i miękkie.
- Zachowujesz się jak zwierzątko, które dawno nie widziało właściciela, wiesz - stwierdził Soujirou, obracając się, by przyciągnąć mnie do siebie.
- A jeśli to prawda? - spytałem, wysuwając lisi ogon i uszy i kładąc te drugie po sobie. - Chyba nie wyrzucisz mnie teraz na środku lasu - dodałem, przejeżdżając z satysfakcją dłonią wzdłuż klatki piersiowej i brzucha mężczyzny.
- Kto by wyrzucał takiego championa - stwierdził Soujirou i pogładził moje zwierzęce ucho.
Wanna wreszcie się napełniła, a Soujirou wszedł do niej. Widziałem, że nie czuje się jeszcze w pełni komfortowo i zostaje w bieliźnie, a ja nie chciałem go ponaglać. Usiadłem na ściance wanny tuż za plecami mężczyzny i zacząłem masować jego barki okrężnymi ruchami. Soujirou wydawał się tym naprawdę zadowolony i nie protestował, gdy moje ręce powoli zaczęły schodzić do przodu na jego klatkę piersiową. Nie byłem pewny, jak daleko mogę się posunąć, żeby nie spłoszyć go, dlatego też starałem się póki co omijać najwrażliwsze miejsca, skoro i tak efekt był taki, jak zakładałem.
- Masz cudowne palce, wiesz - wymruczał w końcu, ujął moją dłoń i pocałował ją lekko, gładząc kciukiem jej zewnętrzną stronę. - A ta wanna jest stanowczo za duża jak na jedną osobę - stwierdził po chwili namysłu i pociągnął mnie za przedramię tak, że przeleciałem koło jego barku i wpadłem do wody.
- Souji! - wrzasnąłem zaskoczony. Nie wierzyłem, że tak kiczowaty zabieg filmowy naprawdę działa… - Nie rób tak więcej, słyszysz! - dodałem, gdy złapałem już równowagę na śliskiej powierzchni dna.
- Czemu, mi się podobało - zachichotał mężczyzna, przyciągając mnie do siebie tak, że klęczałem teraz przed nim w rozkroku z jego nogami pomiędzy moimi. - Nie myślałem, że to naprawdę zadziała - dodał ze śmiechem. No ja też nie…
- I to cię bawi, tak? - prychnąłem, udając teatralnie oburzenie.
- Oj, no nie bocz się tak już - wymruczał Soujirou, pocałował mnie pod szyją i lekko przygryzł skórę. - Chyba nie było aż tak źle, co? - chciałem jeszcze trochę pograć, ale koniec końców jedynie zamruczałem zadowolony, gdy mężczyzna podrapał mnie u nasady ucha i złożył kilka kolejnych szybkich pocałunków na linii nieco wystającego obojczyka. Podobało mi się, że przejmował kontrolę nad sytuacją, lubiłem dawać mężczyznom poczucie dominacji.
- Souji - wyszeptałem, zaplatając dłonie za jego szyją. Czułem, jak powoli mokry materiał bokserek staje się coraz bardziej upinający.
- Wiesz, że nie wiem, co mam robić, prawda - stwierdził w końcu mężczyzna ze śmiechem. Popatrzyłem na niego, niezbyt rozumiejąc, o czym mówi i dopiero po chwili zrozumiałem, do czego to była aluzja. Roześmiałem się, przesłaniając usta dłonią. Nigdy nie spodziewałbym się takiej uwagi w takim momencie.
- Czemu? Idzie ci nieźle - powiedziałem przez śmiech i opadłem na jego nogi. Polizałem ostrożnie jego policzek. Soujirou sięgnął moich ust i na chwilę zastygliśmy w pocałunku. - Może się przeniesiemy w jakieś… suchsze miejsce? - zaproponowałem, zerkając wymownie na łóżko.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - Soujirou wyszeptał mi wprost do ucha, przygryzł je i pociągnął lekko, po czym wysunął się spode mnie i wyszedł z wanny, zakrywając ręcznikiem. Wyłożyłem się wygodnie w wannie, opierając podbródek na ułożonych na ściance rękach i przyglądałem z rozkoszą, jak mężczyzna się wycierał. Sam nie byłem pewny, czy grał, czy miał w sobie tyle naturalnej elegancji. A może i jedno, i drugie. Wstrzymałem na chwilę oddech, gdy popatrzył na mnie spod rozwichrzonych włosów tymi swoimi kasztanowymi oczyma, błyszczącymi teraz zarówno od podniecenia, jak i stłumionego światła, jakie dawały lampy pod oknem. Wyglądał nieziemsko, wreszcie nie tak grzecznie i poprawnie.
- Idziesz, czy nie? - pogonił mnie, rzucając w moją stronę ręcznik. Złapałem go w locie i wywlekłem się z wody, po czym starym zwyczajem zatrzepotałem energicznie ogonem, chcąc go jak najlepiej w ten sposób osuszyć. Lisie futro miało tę cechę, że było na tyle grube i długie, a przy tym wręcz śliskie, iż naprawdę trudno było je przemoczyć od środka, nie robiąc tego celowo.
Wytarłem się przelotnie i odruchowo ściągnąłem bieliznę, dopiero po chwili orientując się, co właśnie zrobiłem. Spojrzałem na Soujirou, testując jego reakcję, ale ten jedynie patrzył na mnie z wyczekiwaniem, dlatego uśmiechnąłem się lekko i dosunąłem do niego na łóżku.
Gdy tylko się tam znalazłem, Soujirou, chwycił mnie za podbródek i pocałował mocno. Niemal siłą rozchylił językiem moje usta i zadowolony przejechał nim po wewnętrznej stronie moich zębów. Nie spodziewałem się takiej reakcji, ale nie powiem, żeby mi się nie podobała. Odruchowo wypiąłem pośladki w tył, nawet nie myśląc o tym, co robię. Niemal nie krzyknąłem, gdy po moich plecach pociekło coś zimnego.
- Spokojnie, mój mały lisku, to tylko wino - stwierdził ze śmiechem Soujirou, przyglądając się mojej reakcji. W ręku za mną trzymał przechylony kieliszek z trunkiem. - Nawet ja wiem, że musimy cię jakoś przygotować - dodał, wpijając się w moje usta. Przeszedł mnie gorący dreszcz, gdy mężczyzna swoją ciepłą dłonią pogładził mnie po biodrze. - Ale wiesz, że musisz mnie wszystkiego nauczyć - dodał prowokująco niskim głosem, a ja aż zadrżałem z podniecenia. Przecież to niemożliwe, żeby to był jego pierwszy raz z mężczyzną!
- Mhm - wymruczałem mu w zagłębienie w szyi i polizałem jeszcze wilgotną skórę Soujirou. Miała smak bzu i czekolady. - Połóż się - powiedziałem i wolną ręką lekko popchnąłem go za klatkę piersiową w tył. Mężczyzna popatrzył na mnie przez chwilę niepewnie, ale wykonał polecenie.
Przez chwilę przyglądałem się jego silnemu, lśniącemu od wody i wina ciału, po czym cofnąłem się nieco i sięgnąłem jego majtek. W pierwszej chwili mężczyzna spiął się, ale szybko rozluźnił mięśnie i odgiął głowę w tył, by mnie nie widzieć. Zachichotałem nerwowo i zsunąłem bieliznę Soujirou najpierw na wysokość jego kolan, a potem zupełnie ją ściągnąłem z niego i rzuciłem za siebie, a ta z chlupotem wleciała do wanny. Przez chwilę obaj popatrzeliśmy w jej kierunku. Soujirou cmoknął niezadowolony, ale szybko o tym zapomniał, gdy poczuł moją dłoń masującą jego podbrzusze. Przy-sunąłem twarz do jego członka i polizałem go lekko, testując reakcję mężczyzny. Ten się nieco skrzywił.
- Hei, przestań - stwierdził, a ja popatrzyłem na niego niezadowolony.
- Robiła to już jakaś kobieta, z którą spałeś? - spytałem szybko, a on tylko westchnął.
- To nie ma nic do rze…
- Robiła, czy nie? - powtórzyłem pytanie, ponownie liżąc mężczyznę.
- Tak - w kocu przyznał ciężko Soujirou.
- To ja też chcę - stwierdziłem głosem dziecka żądającego nowej zabawki i przejechałem językiem po główce narządu mężczyzny. Ten zacisnął dłonie na pościeli, podnosząc się do półsiadu, ale nie miałem zamiaru przerywać sobie. Otworzyłem szerzej usta i wsunąłem sobie w nie penisa Soujirou, po czym przejechałem po nim językiem, z rozbawieniem śledząc reakcję mężczyzny. Widziałem, że było mu przyjemnie, ale nie chciał tego po sobie dać poznać.
- Hei - wyszeptał protestując, ale podniosłem wzrok do góry na jego oczy, więc tylko westchnął ciężko i czym pogłaskał moje ucho. - Wiesz, że nie musisz tego robić - stwierdził w końcu miękko.
- Ale chcę - odpowiedziałem, na chwilę odsuwając się od jego członka, żeby odetchnąć głębiej. Mężczyzna wykorzystał tę okazję, żeby pociągnąć mnie do góry i pocałować głęboko. Miał wspaniałe ciało, a jego zachowanie sprawiało, że wariowałem. Żałowałem jedynie, że bał się to wykorzystać.
- Souji… - wymruczałem mu w usta i zakręciłem biodrami, chcąc się otrzeć o jego brzuch i połaskotałem go w kostkę końcówką ogona. Mężczyzna od razu to zauważył i pewnym ruchem prze-wrócił mnie na plecy, przygwożdżając silnym uściskiem na nadgarstku. Wolną ręką mężczyzna pogłaskał wnętrze mojego uda. Z trudem powstrzymałem się od jakiegokolwiek gwałtowniejszego ruchu, chcąc dać mu możliwość przejęcia inicjatywy i poprowadzenia mnie w swoim tempie.
- Nigdy tego nie robiłem, więc… - zaczął niskim głosem, zataczając palcami kręgi po moim udzie coraz bliżej odbytu. Wreszcie wsunął do niego dwa palce, a ja aż pisnąłem cofając się gwałtownie, instynktownie zawijając ogon wokół kolan. Soujirou popatrzył na mnie przestraszony.
- Wino - wydukałem, normując oddech. Cholera, że też musiało mi się to przydarzyć PRZY NIM! Mężczyzna popatrzył na mnie nierozumiejącym, dalej nieco spłoszonym wzrokiem. - Dawno się z nikim nie kochałem, weź wino - dodałem w końcu. Soujirou szybko pokiwał głową i sięgnął na stolik po w połowie pustą butelkę i przechylił ją tak, że cienka strużka alkoholu pociekła po moim podbrzuszu w dół aż w okolice odbytu i na kołdrę. Mężczyzna nalał sobie kilka kropel na ręce i ponownie sięgnął do mnie. Tym razem nie bolało aż tak bardzo, chociaż nie byłem w stanie powstrzymać się od spięcia mięśni na początku. Mimo wszystko, braku doświadczenia z mężczyznami nie dało się w tak zupełnie ukryć. Sięgnąłem dłonią do dłoni Soujirou i skorygowałem ją nieco.
- T-tak lepiej - wymruczałem i pociągnąłem ogonem nogę w bok, chcąc ułatwić zadanie kochankowi. Mężczyzna uśmiechnął się i pochylił nade mną, po czym pocałował w brzuch tuż nad pępkiem.
- Jesteś piękny, wiesz - wyszeptał i pogładził moją lewą pierś obok sutka.
- Wspominałeś coś - zachichotałem, zaciskając dłoń na nadgarstku mężczyzny przy moich lędźwiach. Ten tylko uśmiechnął się lekko i wysunął palce z mojego wnętrza.
- Mogę? - spytał delikatnie, sugestywnie gładząc zwolnioną ręką mojego penisa. Zamruczałem jak zwierzę i podniosłem się, po czym sięgnąłem jego ust, całując je mocno. Starałem się za wszelką cenę zignorować póki co pulsowanie członka, chcąc przeciągnąć tę chwilę.
- Jeszcze nie - wyszeptałem mu do ucha, kładąc po sobie uszy.
- Połóż się na plecach - stwierdziłem, gładząc jego policzek. Mężczyzna popatrzył przez chwilę z zawodem, ale przewrócił się przez bok na plecy. Przełożyłem nogę przez jego brzuch, zahaczając palcami stopy o jego sztywnego już członka i usiadłem na jego podbrzuszu, po czym pochyliłem się, by sięgnąć jego ust. - Jesteś strasznie niecierpliwy, wiesz - wymamrotałem, z rozmysłem wiercąc się tak, by ciągle ocierać się o jego penisa. - A cnotą Japończyków podobno jest cierpliwość - dodałem, liżąc ucho mężczyzny. Niezmiernie podobało mi się obserwowanie, jak Soujirou ledwo powstrzymuje się przed atakiem i drży z niecierpliwości pode mną. - Sam rozumiesz, że nie mogę zbyt szybko wszystkiego zakończyć, inaczej nie będziesz tego dobrze pamiętał - kontynuowałem swój monolog słodkim i pozornie obojętnym głosem, jednak nie byłem w stanie ukryć, jak bardzo moje ciało też pożądało zbliżenia.
- Hei, proszę cię - wystękał Soujirou, oddychając płycej.
- Skoro prosisz, to chyba nie mogę odmówić - żachnąłem się w końcu i uniosłem na nogach, po czym sięgnąłem po członka mężczyzny i wsunąłem się powoli na niego. Przez moje ciało przeszła fala gorąca. - Mmm-a! - westchnąłem głośno, zaciskając oparte na brzuchu mężczyzny dłonie.
- Hei? - spytał delikatnie mężczyzna, wyciągając dłoń w moim kierunku. Przyłożyłem do niej policzek i otarłem się z zadowoleniem. Wziąłem głęboki wdech i uniosłem się powoli, kontrolując, jak mężczyzna się zachowa. Soujirou pode mną lekko wypchnął biodra w górę, dlatego wsunąłem się na jego brzuch i położyłem na nim, ciągle poruszając powoli. Członek Soujirou był dość przeciętnej wielkości, ale sama jego obecność we mnie, zapach mężczyzny, gorąco jego ciała i ogólna atmosfera działały na mnie lepiej niż najlepszy afrodyzjak.
- S-Souji - wyszeptałem, jęcząc z rozkoszy. To było cudowne, nie byłem w stanie przypomnieć sobie równie pociągającego mnie mężczyzny.
- Hei - mężczyzna wymruczał moje imię z zadowoleniem i przeturlał nas o sto osiemdziesiąt stopni tak, że teraz ja leżałem na plecach. Soujirou pociągnął moją nogę w górę, a ja krzyknąłem, gdy przez ułożenie naszych ciał poczułem ból w podbrzuszu. - Przepraszam, mój mały lisku - wyszeptał i pocałował mnie w łydkę. Czułem, jak wzbiera we mnie fala gorąca, gdy coraz szybciej poruszał się w moim wnętrzu.
- T-ta-a!... Souji! - sięgnąłem jego pleców i zacisnąłem kurczowo palce. - J-jesz-a!-jeszcze… - wyjęczałem spomiędzy kolejnych urywanych oddechów. Kiedyś śmiałem się z poezji o tej całej „komunii dusz”, „wtapianiu się w jedność” i innych bzdetach o malinowych chruśniakach. Teraz byłem w stanie uwierzyć we wszystko.
- Hei - głos mężczyzny był zachrypnięty i niewyraźny. Sięgnąłem do swojego podbrzusza i zacisnąłem palce na swoim penisie, chcąc jak najbardziej przedłużyć chwile przyjemności. - Kocham cię, mój mały lisku - wyszeptał mi wprost do ucha i pociągnął za nie.
Nie wytrzymałem i z krzykiem doszedłem, brudząc lepką cieczą swoją rękę i brzuch Soujirou. Ten posunął się we mnie jeszcze kilka razy, po czym wypuścił w moim wnętrzu nasienie z głośnym westchnieniem rozkoszy. Chwilę jeszcze nie wysuwał się ze mnie, oddychając płytko ponad mną. W końcu odsunął się i opadł na kołdrę tuż obok.
Zadowolony przysunąłem się do rozgrzanego ciała mężczyzny i położyłem na jego klatce piersiowej, starając uspokoić.
- Jesteś cudowny, wiesz? - spytał, gładząc palcami moje włosy. Zamruczałem tylko zadowolony i wtuliłem się mocniej. Uwielbiałem takie sentymentalne momenty, kiedy mogłem po prostu być przy mężczyźnie, z którym się kochałem i wsłuchiwać w bicie jego serca.
Chwilo trwaj, jesteś piękna!

~~^.^~~
Leniwie przyglądałem się z rzadka pojawiającym się spóźnionym na pociąg przechodniom. Naciągnąłem na siebie mocniej cienką kurtkę skajową, ubraną w pośpiechu bez większego zastanowienia. Noce były jeszcze stanowczo za zimne jak na tak letnie ubranie. Zza zakrętu wyłonił się postawny mężczyzna i rozejrzał dookoła, ale wyraźnie mnie nie zauważył. Poczekałem jeszcze chwilę, po czym wstałem z i rękoma wsuniętymi w kieszenie obcisłych, czarnych spodni podszedłem parę kroków tak, by mógł mnie usłyszeć.
- Shen mówił, że masz coś dla mnie - rzuciłem nonszalancko, przystając i przenosząc ciężar ciała na lewą nogę. Skrzywiłem się, gdy przez moje lędźwie przeszłą fala tępego bólu. Na szczęście dość szybko zniknęła. Zu obrócił się na dźwięk mojego głosu i przez chwilę patrzył w niezbyt sprecyzowanym kierunku, aż w końcu mnie dostrzegł.
- Słyszałem, że przeszedłeś wylinkę, ale nie myślałem, że będzie aż tak źle - mruknął niezadowolony. - Ale nie martw się, w piątek przejedziemy się do salonu i Nue coś z tym zrobi, co? Oczywiście nie za darmo.
- Daruj sobie, znalazłem już swojego mężczyznę - mężczyzna zmarszczył nos.
- Nie możesz przełożyć spotkania z nim? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że wolisz seks z jakimś wykształciuchem od jazdy ze mną - mężczyzna przejechał zębami w niedwuznacznym geście i pochylił się, żeby mnie pocałować. Uchyliłem się.
- Zu - zaprotestowałem z mocą. - Źle się zrozumieliśmy, mam mężczyznę. Na stałe. To koniec naszych wypadów - odpowiedziałem nieco zniecierpliwionym głosem. Wątpiłem, by był to argument wystarczający, by powstrzymać Zu przez notorycznym zmuszaniem mnie do seksu, jednak miałem nadzieję, że chociaż trochę go przystopuje. Przynajmniej na razie. Później i tak wszystko się miało zmienić, i to o sto osiemdziesiąt stopni.
- Chyba nie sądzisz, że uwierzę w cudowne zakochanie, co? - mężczyzna uśmiechnął się kpiąco. - Jesteś taki, jak ja i skończysz tak, jak ja. Nie jak bohaterka komedii romantycznej. Ale dobrze. Dam ci się pobawić w parkę kochasiów. Póki co, i tak ostatnio dostałem nową zabawkę i nie zdążyłem go jeszcze przetestować dobrze - prychnął, wzruszając ramionami. - Nie radzę nadwyrężać mojej cierpliwości zbyt długo, bo się na tym przejedziesz.
- Jeszcze jakieś mądrości życiowe masz przygotowane, czy powiesz mi wreszcie, o co chodzi? - spytałem, maskując zdenerwowanie pod agresją. Dobrze wiedziałem, że groźby Zu nie były zwykłymi pogróżkami, tylko realną zapowiedzią przyszłości. Nie wiedziałem jeszcze, co wymyślił, ale wiedziałem, że musiałem się spieszyć, jeśli chciałem mu to uniemożliwić.
- Za dużo szczekasz, za mało wypinasz tyłek, wiesz? - syknął Zu, przyciągając mnie do siebie brutalnie. Działałem instynktownie - wysunąłem pazury i zrzuciłem z siebie jego rękę, przejeżdżając mu palcami po wierzchniej stronie nadgarstka.
- Dosyć, powiedziałem! - krzyknąłem, zwracając na siebie uwagę idących drugą stroną chodnika trzech mężczyzn w średnim wieku. Nieważne. - Mów, co masz do powiedzenia albo spierdalaj! - moja reakcja wywołała jedynie śmiech Zu.
- Widzę, że zależy ci na byciu upolowanym na nowo. Jak sobie chcesz, bylebyś tego nie żałował - stwierdził w końcu, a ja nie powstrzymałem się przed przerażonym spojrzeniem na niego. Przez głowę w ułamku sekundy przeleciały mi wszystkie wspomnienia upokorzeń i poniewierania fizycznego i psychicznego, jakie zgotował mi mężczyzna jeszcze trzy lata temu. A teraz to wszystko… Nie, spokój Hei! Nie jesteś tym samym gówniarzem co wtedy, masz nad nim przewagę! - Shen chciał tylko, żebym ci powiedział, że znaleźliśmy dowody na twoją niewinność. Hau nie było w mieście, gdy cię ponoć widziała. Chociaż, sam nie wiem, czy powinienem to ujawniać, skoro próbujesz mnie gryźć po kostkach. No nic, decyzja należy do ciebie. Masz czas do końca tygodnia na zastanowienie się. Wiesz, gdzie mnie znajdziesz - prychnął, po czym obrócił się i odszedł, a ja nie potrafiłem znaleźć w sobie wystarczająco dużo odwagi, by go zatrzymać.

~~^.^~~

- Zu… Xueqing… obiecuję, że zapłacicie mi za wszystko, co zrobiliście - wyszeptałem, wpatrując się w wąski sierp księżyca odcinającego się na tle bezgwiezdnego, niemal zupełnie czarnego nieba. - Strzeżcie się, bo nie wiecie, kogo macie za wroga.

2 komentarze:

  1. Łóżko, herbatka z miodem i nowy rozdział, coś cudownego ^^
    (Pomijając grype)

    "Słyszałem, że przeszedłeś wylinkę, ale nie myślałem, że będzie aż tak źle" Tak, to jest to co chce usłyszeć każdy po przymusowej zmianie stylu.

    Wybacz, że wyprzedzam fakty, ale czy będzie rozdział z opisem tego przez co przeszedł Hei z Zu? No i co z mamusią?

    Wino jako nawilżenie? Nieźle.

    "Wyobraźnia od razu podsunęła mi obraz szczupłego nadgarstka Soujirou oplecionego czarnym, stylowym zegarkiem" I to jest przyzwoity prezent na pierwszą randkę! A nie jakieś serduszka na łańcuszku. (Żart oczywiście, chociaż moje zegarki zawsze przestawaly działać po miesiącu. Taki za...dużo pieniędzy na pewno wytrzymuje wiecej)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie no... zdrowiej mi tu, kochana! Z kim ja będę w sobotę oblewać urodziny? :D Hei podpowiada, żebyś wzięła herbatkę z lipy/dziewanny/bzu i mleko z czosnkiem (nie naraz!).

      Wszyscy kochamy wrażliwość i empatię Zu.

      Wyprzedzając fakty - trochę ciężko mi mówić bez spoilerów. Sytuacja Heia i Zu jest na tyle skomplikowana i ważna dla tego, co się dzieje, ze będzie się przewijać prawie cały czas, a dwa razy przejmie scenę z przytupem. Mamusia będzie błyszczeć w następnym sezonie. Od początku do końca.

      Kochana, nie takie patenty ludzie wymyślili :)

      No nie? Też mówię, że kwiatki i badziewie z automatu to mogą dać młodszej siostrze, a nie swojej kobiecie. W sumie to mój pierwszy prezent od (długo byłego) chłopaka to były srebrne czaszki... Nie pytaj. Na zegarek za kilkadziesiąt tysięcy dolarów bym nie narzekała z pewnością. Nawet bym się nauczyła go nosić dłużej niż tydzień.

      Usuń

Komentarze wulgarne, obraźliwe lub w inny sposób naruszające netykietę usuwam. Proszę na nie nie reagować.
Komentarze niedotyczące bloga proszę umieszczać w zakładce SPAM, inaczej zostaną one usunięte. Dziękuję za wyrozumiałość.